Czas najwyższy się zmobilizować. Rutynowo podsumowanie roku
robię z poślizgiem, a tak mam jeszcze szansę zmieścić się w 2018. Koncertowy
2017 wypadł ciekawie, udało się ustrzelić więcej niż się człowiek spodziewał. Zeszłoroczne podsumowanie TU.
Pogrubienia w tekście otwierają poszczególne galerie.
STYCZEŃ: Pierwszy
raz w 2017 aparat wyciągnęłam w PROGRESJI.
Trafił się koncert uroczej jak zawsze ekipy nieco pokręconych niemieckich
wilkowatych POWERWOLF, którym
towarzyszyła EPICA – to jest moja
kolejność gwiazd z tamtego wieczora.
Kolejno właściwe rozpoczęcie roku nastąpiło w klubie, który jest moim drugim domem - bydgoskiej ESTRADA STAGEBAR, przy okazji METALOWEGO POCZĄTKU ROKU z Deathinition. Przez cały rok Estrada serwowała zajebiste koncerty, we wrześniu klub przeszedł remont, poprawiła się akustyka sali koncertowej, sala barowa zyskała mroczne sklepienie oraz małą scenę, natomiast ocieplenie budynku najbardziej procentuje właśnie teraz, kiedy niskie temperatury testują odporność części zadnich na zamarzanie.
Kolejny obowiązkowy dla mnie punkt programu to bydgoski WOŚP na Starym Rynku –mój lokalny
patriotyzm trzyma mnie co roku twardo na miejscu, chociaż czasem kuszą finały w
innych miastach.
Trafiło się kilka koncertów w bydgoskim MIEJSKIM CENTRUM KULTURY, które koncertowo rozkręca się z roku na rok coraz bardziej. Dodatkową moją sympatię miejsce zyskało zmodyfikowanym oświetleniem i Kubą który potrafi się tymi bajerami posługiwać.
Były wizyty w toruńskim LIZARD KINGu, który obok KATa z Romanem Kostrzewskim, gościł również nowy projekt Nergala oraz Closterkeller i Percivale. Percival ponadto ruszył w trasę Wild Hunt Live, udało mi się być na dwóch rewelacyjnych przedstawieniach w Bydgoszczy i Toruniu.
Rok 2017 był prawdziwym festiwalem NOCNEGO KOCHANKA – aż pięć razy celowałam w ekipę Krzyśka
Sokołowskiego.
MARZEC:
koncertowo był zwyczajnie idealny dzięki trasie „The Last Tour”. Cała trasa SABATON z ACCEPT wpadła mi w obiektyw, prawdziwy festiwal światła i dynamiki
scenicznej razy cztery, dwa idealne fotograficznie składy w komplecie i na
dokładkę kicające elfy z gimnastyczną choreografią czyli TWILIGHT FORCE. Przy okazji odwiedziłam fosiarzy w Gdańsku,
Warszawie, Wrocławiu i wreszcie pierwszy raz zaliczyłam fosę w Krakowie. To, ze
bezkrytycznie wielbię Accept na scenie nie jest tajemnicą, podobnie lubię
Sabaton, dzięki któremu - tylko i wyłącznie - w Polsce po raz pierwszy i mam
nadzieję nie ostatni, ekipa Wolfa Hofmanna mogła zaprezentować się dużej –
idealnej dla nich scenie. Wcześniej Accept co najwyżej warszawską Stodołę
zapełniał.
Skromnie wypadły moje wizyty w B90. Dzięki uprzejmości Szwedów z ekipy THOBBEGO ENGLUNDA miałam niewątpliwą przyjemność fotografować
samego Thobbego oraz BLOODBOUND,
który w Czechach jest cholernie popularny, w Polsce już niekoniecznie, może
dlatego chłopaki wylądowali na mniejszej scenie w B90, dając w zamian zajebisty
show. Kolejnym ślicznym prezentem dla mnie był Peter Tagtren i PAIN, również na małej scenie niestety.
Do końca roku B90 odwiedziłam przy okazji MASTODON
i GOJIRY.
Gdańsk zaplusował jeszcze klubem Protokultura, odwiedzonym
przy okazji koncertu LICH KING, TOXICWALTZ i HIDDEN INTENT, oraz świetną miejscówką jaką jest Teatr
Szekspirowski w Gdańsku - docenioną
przeze mnie przy okazji jesiennego koncertu WARDRUNY.
MAJ: to wycieczka
do Wrocławia i GITAROWY REKORD GUINESSA
oraz koncerty na Pergoli, gdzie miło zaskoczyła mnie Lacuna Coil ze zmianą wizerunku, szczęśliwie serwująca to samo
zacne granie, pierwszy raz bez znacznych problemów nagłośnienia wokali. Pierwszy
raz też na żywo zobaczyłam Cranberries.
Maj jako juwenaliowy miesiąc skłonił mnie jeszcze do wycieczki za miedzę, gdzie
studenci z Torunia bawili się przy „Zdrajcach Metalu”.
Po raz trzeci – a o czymś takim człowiek nie marzył nawet,
miałam zaszczyt fotografować mój ukochany DEEP PURPLE - obok Sabatonowej trasy i epickiego show HELLOWEEN najjaśniejszy punkt tego roku!
CZERWIEC: jeden z moich dwóch ukochanych czeskich
festów – Metalfest Open Air w
Pilźnie ze wspólnym występem Tarji i Sharon. Idealna impreza, w idealnym miejscu, nad
którym notorycznie się rozpływam z zachwytu. MOA znowu poza fosą niestety, ale
z kompletem kilku galerii, niestety bez Neon Fly i Dalriady, na których się
człowiek napalił jak szczerbaty na suchary – a co całkowicie zepsuły objazdy i
dojazdy.
Czerwiec to również koncert zespołu legendy, do którego
sentyment zdążył mi z wiekiem wyparować niestety. Guns’n’Roses, który ściągnął publikę z całego i nie tylko kraju
oraz fotografowanie ekstremalne, bo z 40 metrów od sceny, szczegóły TU.
LIPIEC: Pierwszy
raz trafiłam na FestiwalRocka Progresywnego im. T. Beksińskiego, już 11 edycję tego festu, który z Gniewkowa przeniósł się do
Torunia. Zachęcam wszystkich do odwiedzenia amfiteatru z początkiem lipca,
świetna atmosfera, fajne granie, dobra miejscówka i można zabrać na imprezę
najmłodszych.
Mój drugi ulubiony czeski festiwal MASTERS OF ROCK dzięki ogromnej uprzejmości sabatonowej ekipy oraz
jednej dobrej i świetnie fotografującej duszy spędziłam w fosie! Przez
pierwszy, trzeci i czwarty dzień festiwalu, jak kiedyś, ściskając radośnie
Nikona w garści mogłam znowu fotografować genialne koncerty z doskonałym
oświetleniem. Ósmy, szczęśliwy raz w Vizovicach z langoszami i kofolą w
ilościach nielimitowanych. Pierwszy raz widziałam na żywo Running Wild –
niestety bez zdjęć oraz Pretty Maids i
Vince’a Neila, który ewidentnie ma najlepsze czasy za sobą, bo brzmi jak
buczek mgłowy dręczony czkawką, za to może się pochwalić ekstremalnie szalonym
pałkerem w ekipie.
SIERPIEŃ: Kolejny
w sezonie festiwalowym był XV FestiwalMocnych Brzmień w Świeciu. Posypało się tam z faktycznie ciężkimi
brzmieniami, bo headlinera – Luxtorpedy - do ciężkobrzmiących nijak zaliczyć się nie da.
Lokalnie ugościła mnie wyjątkowo miło MUSZLA FEST mająca już 15 edycji. Wyjątkowy festiwal, dla
wymagających muzycznie i intelektualnie, przytulny jak nigdy wcześniej, kilka
słów o festiwalu TU.
WRZESIEŃ: moje
zamknięcie sezonu festiwalowego nastąpiło w województwie łódzkim i w wielkim
stylu. Początek września to ZGIERZ CITY OF POWER – trzecia edycja i jedyny na terenie kraju festiwal stricte
powermetalowy. Gwiazdą był BONFIRE.
Skład co prawda bez Clausa Lessmanna ale panowie nadal w formie i mimo, że
pominęli mój ulubiony kawałek – piosenkę wesołego jednorożca „Just Follow The
Rainbow” koncert był zdecydowanie udany. Dodatkową był Civil War, czyli panowie którzy jakiś czas temu zrejterowali z Sabaton.
Finałem mojego festiwalowania był już dziewiąty SUMMER DYING LOUD w Aleksandrowie
Łódzkim i tym razem lato konało wyjątkowo głośno przy importowanych dźwiękach SODOM, SOLSTAFIR, ULEASHED, WOLFHEART oraz
Schammash, wszystko opisane dokładniej TU. Z pewnych względów
festiwal ten na zawsze pozostanie w mojej pamięci. Atmosfera każdej imprezy
zależy tylko i wyłącznie od ludzi, którzy ją robią i tych, którzy w niej uczestniczą.
Radość fotografowania w pewnym stopniu zależy od towarzystwa - fosiarzy, w
którymi wspólnie trzaska się te setki klatek… w tym roku jeden z nas odszedł,
serdeczny człowiek, świetny fotograf, który potrafił sprawić, że mimo
zmęczenia czy zniechęcenia humor mi dopisywał. Będzie mi
Ciebie brakowało Rafał.
Tradycyjnie jesień przenosi koncerty pod dach, do klubów i
hal i w tym roku na koncerty jesienne
był wyjątkowy urodzaj, chociaż mój entuzjazm razem ze zdrowiem poszedł się
je...chać.
LISTOPAD:
Dubeltowo trafiła mi się thrashowa trójca: TESTAMENT,
DEATH ANGEL, ANNIHILATOR w Stolicy i we Wrocławiu, oba koncerty wyprzedane,
ludzi zatrzęsienie, przy czym w Progresji zapakowany szczelnie był już hol na
piętrze, a wrocławski A2 przez tłum wydał się klaustrofobiczną miejscówką, w
której gdzieś w połowie imprezy skończyła się wyżerka, a kupno piwa było
ekstremalnym przeżyciem.
Tłumnie było również podczas koncertu WASP w Warszawie, całkiem udany, chociaż Blackie zbyt częściej prezentował publice części zadnie, aniżeli front.
Epickie zakończenie listopada zaserwował Helloween – All Pumpkins United,
rewelacyjny show w warszawskiej hali Koło.
GRUDZIEŃ:
rozpoczął się z hukiem, pierwszy raz trafiłam na koncert niemieckiej legendy SCORPIONS w Gdańsku, przy okazji po raz
ostatni w tym roku celując w „Kochanki”, którym coraz bardziej pasują duże
sceny.
W Estradzie TLove obchodził
swoje 35-lecie, a potem finał roku zapewnił
VADER na „Metalowej puencie”. MCK z kolei żegnało rok metalowo z Exlibris i Ceti podczas MZR.
Czego sobie życzę w 2018? Niczego. Pierwszy raz życzeń nie
mam żadnych, za to ogromne dzięki wszystkim z którymi i dzięki którym podczas
koncertowania spędzałam miło czas – to są moje najcenniejsze wspomnienia.
Wszystkim
uzależnionym od dźwięków podawanych na żywo życzę zaje...fajnych wrażeń, tanich
biletów i doskonałego towarzystwa podczas koncertowania. Najlepszego
noworocznego.
NAJCHĘTNIEJ OGLĄDANE GALERIE/POSTY W 2017 ROKU:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz